Nadszedł nareszcie upragniony czas wyjazdu – poranek 27.07.2013 godz. 7.00 naszego zaplanowanego wyjazdu. I już na początku nastąpiła niespodzianka. My byliśmy, ale nie było naszego busa. Próbowaliśmy ustalić, gdzie może być bus, który wyjechał z bazy i nie dotarł do Włodar. Okazało się, że bus minął Włodary i był na początku Rynarcic. Na szczęście został zawrócony z powrotem i z opóźnieniem wyruszyliśmy do pierwszego naszego celu zwiedzania elektrowni w Lubachowie. Dotarliśmy z pewnym opóźnieniem, gdyż nasz pan kierowca był zupełnie nie przygotowany do trasy. Z perspektywy czasu po powrocie należy podkreślić, iż Łukasz, który jednogłośnie został mianowany kierownikiem wycieczki i Krzysztof byli bardzo dobrze przygotowani do trasy którą mieliśmy do zaliczenia z ustalonego programu. Dzięki temu nie zgubiliśmy się.
Elektrownia w rzeczywistości okazała się pięknym obiektem, od którego trudno było oderwać oczy. Jak pooglądaliśmy to dzieło sprzed wielu, wielu lat, to mieliśmy możliwość zwiedzania elektrowni od wewnątrz, gdzie pracownik opowiedział nam, jak funkcjonuje ona w dzisiejszych czasach.
Z Lubachowa pojechaliśmy do zamku Książ w Wałbrzychu. Zanim nasza grupa miała swoje wejście na zamek, to wypełniliśmy czas spacerowaniem po przepięknych tarasach zamkowych. Przewodnikiem naszym była Pani Małgosia, która okazała się „kopalnią” wiedzy zarówno o historii zamku, jak i o koniach, które osobiście uwielbia. Zamek okazał się historycznie pięknym obiektem, ale ubogim w oryginalne wyposażenie, które zostało rozgrabione w czasach II wojny. Natomiast stadnina koni gościła konie zawodników, którzy przyjechali, by uczestniczyć akurat w tych dniach w Mistrzostwach Polski w Powożeniu. Nam było dane podziwiać mnóstwo koni i ich ciekawe zachowania, o których pani Małgosia miała niesamowitą wiedzę. Do palmiarni już nie zdążyliśmy, bo trzeba było spieszyć do Chaty Walońskiej w Szklarskiej Porębie.
Oj, a tam w Chacie się działo…… Poznaliśmy historię Walończyków i kamieni szlachetnych. Opowieść była powiązana z rytuałem i obrzędem z udziałem nas – gości, czyli wybranych osób, które pełniły odpowiednie role. Trzeba przyznać, że zabawa przy tym była wspaniała. Najlepiej miały kobiety, które Walończycy bardzo szanują. Jak wszystkie obrzędy zostały wypełnione, to bawiliśmy się delektując cykutą i grzanym winem.
Z Chaty Walońskiej pojechaliśmy do pensjonatu „Pod Szczytami”, gdzie czekała na nas uroczysta obiadokolacja, przyrządzona przez panią Krysię. Bardzo nam smakowała. Po kolacji przenieśliśmy się na biesiadowanie przy grillu na dworze. Była bardzo ciepła lipcowa noc. Wśród nas było wielu lipcowych jubilatów, więc była radość świętowania wspólnego spotkania w górach i urodzin koleżanek i kolegów. Nadszedł i czas odpoczynku nocnego, aby zregenerować siły przed zdobywaniem górskich szlaków w Karpaczu.
Rankiem 28.07.2013 po pysznym śniadaniu byliśmy na mszy św. I wyruszyliśmy do Karpacza już z naszym Przewodnikiem Sudeckim panem Gracjanem. Oj, udał się nam ten przewodnik ?. W Karpaczu kolejką linową wjechaliśmy na Kopę. W oddali była widoczna Śnieżka. Jak powiedział nam przewodnik – Śnieżka jest najczęściej w chmurach przez większość roku, a my mamy ten szczęśliwy dzień, że możemy ją zobaczyć przy super widoczności. W oczekiwaniu na obiad, robiliśmy pamiątkowe zdjęcia i słuchaliśmy opowieści naszego przewodnika. Wiedza jego była przeogromna o górach i nie tylko. Jak zjedliśmy obiad to wyruszyliśmy szlakiem – kamienistą drogą do Świątyni Wang. Przed nami była dłuuuga droga. Podziwialiśmy piękne widoki z wysokości a nasz przewodnik umilał nam naszą drogę ciekawymi informacjami na ten temat. Czasem zabawiał nas dowcipami i radość była na okrągło, pomimo zmęczenia naszego ciała. Niektórzy z nas nieprzyzwyczajeni do wędrówek górskich mieli trudności w schodzeniu, ale dali radę. Dwóch naszych panów Krzysztof i Waldemar podjęli decyzję wejścia na Śnieżkę i ją zdobyli. My mocno utrudzeni dotarliśmy do Świątyni Wang, która przywitała nas intensywnym zapachem drewna, z którego została wykonana. Wewnątrz w ciszy wysłuchaliśmy nagrania o jej historii powstania. Jest to kościół ewangelicki.
Pozostała nam właściwie droga do domu. Nasz przewodnik zaproponował odwiedziny w Hotelu Spiż – Pałacu w Miłkowie. Atrakcją było smaczne niepasteryzowane piwo, które było ochłodą w upale tego dnia. I potem już była droga powrotna. W Jeleniej Górze pożegnaliśmy naszego przewodnika i szczęśliwie dotarliśmy do domu. A wspomnienia z tej bardzo udanej naszej wycieczki wracają zawsze przy okazji naszych zebrań SRW.
Inf przygotowała:
Janina Maciocha